poniedziałek, 28 kwietnia 2008

Teoria vs real life cz. 4 - rotacja

Inaczej "zużywanie pracowników" - ten termin jest dość powszechnie używany w mojej firmie, najpiękniejszej na świecie. Pracownika się zatrudnia, wykorzystuje, a gdy się on zużyje - doprowadza się do jego zwolnienia.
"co zrobić by zmniejszyć zjawisko rotacji":
- "oferować odpowiednie warunki pracy" - płacowe i socjalne. Bez komentarza.
- "zatrudniać ludzi którzy są mało mobilni" - chodzi o zatrudnianie takich, którym ciężej zmienić pracę, więc marniejszych.
- "nie dopuścić by ludzie wpadli w zawodową stagnację". Ma się wrażenie że szefostwo chce usilnie wpędzić każdego w stagnację. Typowa sytuacja to zatrudnienie murzyna, przeszkolenie go z jakiejś wąskiej działki i wyżymanie. Dalszy rozwój to same kłopoty, bo szkolić trzeba, a to kosztuje czas, pieniądze itd. Awans? Nie, bo kto na miejsce awansowanego?
Na periodycznej prezentacji wyników firmy, współczynnik rotacji stale rośnie. Kiedyś kilka procent, teraz już kilkanaście. Za każdym razem słyszymy że mieści się w normach podręcznikowych Taaa... :)

niedziela, 27 kwietnia 2008

Teoria vs real life cz. 3 - zatrzymanie poddanego

Dziś o tym jak zrobić by pracownik nie nawiał. Oto zalecenia prezentacyjne:
należy zrobić wszystko aby zatrzymać pracownika, który:
- "posiada taką wiedzę i umiejętności, na których zastąpienie potrzeba dużej ilości czasu i pieniędzy" - to jak wyżej. To nic że dany spec wie prawie wszystko, jest chodzącą wikipedią i wszelakie problemy rozwiązuje w przerwie obiadowej. 50 zł podwyżki takiemu, na pewno będzie zadowolony :) Dojście do takiego poziomu wiedzy wymaga ok 4-5 lat pracy.
- "cały czas ma dobre wyniki" - byli u nas ludzie osiągający efektywność na poziomie 98% (gdzie cel to ok 70%) i już ich nie ma, bo kto by sie nie wpienił na 50zł podwyżki rocznej
- "posiada dobre relacje z klientami" - u nas to znaczenia nie ma. Człowiek przez n lat codziennie rozmawia z biznesem i klientami, wypracowuje super relacje nie tylko zawodowe ale i towarzyskie. Zaufanie. Manager się z klientem komunikuje tylko w sprawie płatności i faktur. Ale takiego ambasadora posiadającego super relacje z klientem, z którym klient szybko korzystnie się porozumie - nie traktuje się poważnie i pozwala odejść do pracy płatnej 1kpln więcej.
- "jest samodzielny i nie wymaga couchingu nad swoją pracą" - ogólnie jest tak, że gdy pracownik staje się samodzielny to jest na początku drogi do opuszczenia firmy. Nigdy nikt nic nie zrobił by taką osobę - z wiedzą i doświadczeniem - zatrzymać. A bywały sytuacje bardzo jasne i proste: "mam ofertę za Xpln. Jak dacie mi tyle samo - zostaję". Oczywiście - lepiej nie dać podwyżki i zatrudnić leszcza, który będzie się wdrażał 1-1,5 roku, by być w stanie pracować choć trochę samodzielnie.

Teoria vs real life cz. 2 - rozwój poddanego

Ciąg dalszy śmieszności manarzerskich:
- "spraw by rozwój pracownika był zgodny z celami firmy" - celem firmy jest zarabianie pieniędzy, praktycznie nigdy rozwój osobisty z firmowym zgadzać się nie będzie
- "utwórz ścieżkę rozwoju zawodowego dla pracownika" - u nas czytają to jako "nie twórz". Ścieżki rozwoju istnieją w teorii - piękne systemy zarządzania karierą itp. Tylko że w praktyce rozwój polega na robieniu rzeczy nierozwojowych. Najlepiej byłoby, gdyby pracownicy nauczyli się robić swoją działkę i nie wychylali się, bo przecież każde szkolenie kosztuje.

czwartek, 17 kwietnia 2008

Teoria vs real life cz. 1 - poszukiwanie poddanego

Ostatnio grzebiąc w internecie znalazłem prezentację wykonaną przez jakiegoś super-hiper-managera. Mararzmenty (błąd zamierzony) organizują sobie co jakiś czas meetingi, na których rozprawiają o manarzerskich zajebistościach. Wygląda na to, że czytają książki i później o nich dyskutują. Wszystko piknie i wspaniale, jednak po lekturze tej prezentacji widzę że teorie książkowe sobie, a praktyka sobie. Prezentacja traktowała o tym, jak postępować z pracownikami, by w firmie pracowali tylko najlepsi. Warto skonfrontować twierdzenia wypisane wyraźnie na prezentacji z rzeczywistością - czyli - jak manarzment w mojej firmie działa zgodnie ze standardami. Ciekawe co by się działo, gdyby autor tej prezentacji został u nas zatrudniony i wprowadzał teorie w niej zawarte. Jest tego sporo, więc będzie tematycznie. W tym odcinku "poszukiwanie dobrego pracownika".
- "szukaj pracownika ze świeżym spojrzeniem, nowymi umiejętnościami" - każdy spoza firmy będzie ze świeżym spojrzeniem. A nowe umiejętności? U nas wręcz zabija się chęć pracownika do samorozwoju
- "szukaj profesjonalistów z dużą wiedzą i doświadczeniem" - nigdy nie widziałem, by zatrudniono jakiegoś dobrego fachowca. Mamy działy technologii niszowych i ostatnio w takim dziale była spora rekrutacja - projekt utrzymania starej aplikacji. Na rozmowy przychodzili fachmeni, magicy z tej dziedziny (stare języki server-side), ale słysząc oferowaną stawkę zajebywali HRowców śmiechem. W rezultacie przyjęto samych studentów z zerowym doświadczeniem.

poniedziałek, 14 kwietnia 2008

Usability

O tym temacie możnaby pisać wiele, dziś będzie o aplikacji 'niefirmowej' (przynajmniej jak dla mnie). Wykupiłem sobie iPlusa - mobilny internet do laptopa. Pod windozem jest śmieszna aplikacja dostępowa, przy jej pomocy się łączymy do internetu (pod linuxem jeszcze nie zhackowałem tego). Ta aplikacja to przykład jak nie należy pisać aplikacji. Myślę że autorzy tejże powinni otrzymać w pracy nakaz używania telefonów Motorola "v" (taki starszy model) - żeby wiedzieć co to znaczy pracować w nieintuicyjnym sofcie. Co mnie boli w tej aplikacji? Połączyłem się do respiratora (internetu) więc minimalizuję ją. Siedzi w trayu. So far, so good. Po jakimś czasie chcę się rozłączyć - więc klikam prawym przyciskiem myszy na ikonkę w trayu i co? Nic. Nic się nie dzieje. No to zostaje lewy. Po kliknięciu lewym, aplikacja pokazuje okienko ale pod wszystkimi innymi oknami, czyli w zasadzie nie widać tego. Dopiero trzeba kliknąć na button na pasku zadań... Geez. They don't eat their own dog-food.

Prototyp supportu

Samo życie, dobrze pokazane przez skandynawski kabaret:

niedziela, 13 kwietnia 2008

Czym przeglądać

Co za KRETON wymyślił, że w IE każdy adres trzeba poprzedzić ciągiem http:// ? Nie był to kreton z Microsoft, bo w zwykłym niekorporacyjnym IE nie ma takiej konieczności. Próbowałem wymyśleć jakoś to sobie wytłumaczyć - czemu tak jest, ale nie mam pojęcia czemu to tak naprawdę ma służyć. Aha, oczywiście Firefoxa używać nie wolno - czemu? BONIE. To mi przypomina inną kwestię, już z szerokich wód internetu, gdzie w wielu portalach trzeba dopisywać 'www' przed adresem. No fajnie wiadomo że jak jest www to znaczy że 'stronka', ale większość serwisów ma tylko to a bez www idzie w krzaki. Ech usability :)

środa, 2 kwietnia 2008

Szkolenia on-line

Raz na miesiąc muszę robić bezsensowne szkolenia online. Polegają one na czytaniu rzeczy oczywistych, czasem są animacje lub filmy. Większość da się załatwić poprzez przeklikanie - bez czytania. Dziś robiłem szkolenie, które powiedziało mi żebym jednak czytał, bo za szybko klikam ;) Podejrzliwa, cwana bestia. Bezsens tego typu szkoleń poświadcza to, że test sprawdzający da się wykonać następująco: nie czytając pytania wybrać odpowiedź która nie jest bez sensu. 100% trafień. To chyba tylko w audioidiotele jest łatwiej :) To dla idiotów jakichś są te testy czy jak?