sobota, 25 sierpnia 2012

Jak bezpiecznie być w chmurze

W nawiązaniu do poprzedniego wpisu - poradnik praktyczny, w jaki sposób mieć dane w chmurze a jednocześnie pozostać bezpiecznym. Założenia - mamy wiele komputerów (np w domu, w pracy, u starych) na każdym chcemy mieć pewien zbiór plików, np tych z którymi pracujemy. No to wiadomo dropbox. Ale np wiemy, że w pracy administrator ma dostęp do wszystkich komputerów. Stąd zaprzęgamy do roboty jeszcze truecrypta. Na każdym z komputerów tworzymy szyfrowany wolumen dropboxa (powiedzmy 10GB) w którym trzymać będziemy synchronizowane pliki. Na wolumenie dwa katalogi: Dropbox oraz DanePoczty (dałem po polsku bo niektórzy mogliby nie zrozumieć). Katalog drugi nie jest synchronizowany (po co, skoro poczta jest na IMAP). Uwaga, dwa założenia: 1. ufamy dropboxowi, jeśli ktoś trzyma rzeczy których się boi lub sądzi że goście z dropboxa czytają jego listy do lasek to musi postawić swój synchronizator (np na rsync) 2. poczta jest na imap - czyli ufamy dostawcy poczty. Jeśli ktoś nie ufa, bla bla, czytaj pkt pierwszy. System działa idealnie - czyli chroni nasze dane przed innymi userami, którzy mają dostęp do naszych sprzętów :)

Bezpieczeństwo poczty

Ostatnio expert od technologii informatycznych poseł Joński uznał, że skoro jego maile są gdzieś poza jego ipadem to on pierdoli i nie będzie używał. Bo wiadomo że maile to bezpieczne są tylko jak się je nosi w formie papierowej w walizce przytwierdzonej kajdankami do ręki. Bo jak to przecież wygląda w praktyce? Oczywiście, można mieć pocztę na POP3 i kasować ściągnięte maile. Ale ma to sens tylko gdy używamy jednego urządzenia. Ciekawe czy krajowy ekspert od bezpieczeństwa poczty elektronicznej poseł Joński rzeczywiście korzysta z poczty tylko na jednym urządzeniu? Czy też może ma w biurze zwyczajowego desktopa, na którym też obsługuje pocztę? (bo sorry nie wierzę, że odpowiada na wszystkie maile z ipada). Tak więc wiemy (naukowo: przyjmujemy z dużą dozą prawdopodobieństwa), że Pan Poseł korzysta z poczty na więcej niż jednym urządzeniu. Więc - ciekawe czy nie zderzyły mu się kulki w mózgu, że jak to jest że poczta jest i tu i tu - ta sama? Może myślał że jego PC-blaszak magicznie komunikuje się z ajpadem bezpośrednio? Ale dajmy mu jeszcze trochę czasu, może wykapuje. Dlaczego 'państwowe firmy' typu sejm nie potrafią sobie poradzić z tak prostym problemem, jakim jest bezpieczeństwo poczty? Ja już nie wymagam nawet żeby sejmowi 'informatycy' (zapewne po znajomości pracują więc nie muszą wiele wiedzieć) opracowali jakieś rozwiązanie. Nie potrafią po prostu zerżnąć tego od innych? Na to nie ma patentu. Podpowiem: sejmowy serwer poczty dostępny z intranetu. Do intranetu dostęp spoza cyrku (czyt. sejmu) tylko poprzez VPN. Ponadto - lokalnie szyfrowane pliki poczty (da się). Jakoś wszystkie korpo doskonale sobie z tym radzą:)

Kto by pomyślał

...że jeszcze tu coś skrobnę. Tak, odechciało mi się, a i wiele się pozmieniało. Fakt, kiedyś impulsywnie założyłem tego bloga by sobie pojeździć po korporacjach przez pryzmat mojej (wszakże wszystkie działają tak samo). Ale po jakimś czasie - pozmieniało się, a mianowicie - wywaliłem się z korpo :> Więc codzienne życie nie dostarcza mi już tej porcji tych pracowych absurdów. Niestety dla Was, naszło mnie sobie popisać i będę (chyba) to robić tutaj. Tak, mogłem założyć nowego bloga. Ale wiecie co? Nie chce mi się. Bo nie jest pewne czy będzie mi się chciało w miarę regularnie pisać. Więc jeśli mi się odechce - to oszczędzę czas na zakładniu bloga. Chyba muszę linki pozmieniać, bo niektóre z polecanych rzeczy to już nie istnieją :>

wtorek, 5 października 2010

Zweryfikuj idealnego siebie

Jestem idealnym pracownikiem: tak o sobie mysli praktycznie każdy (ciebie? ciebie nie przyjmą?). Ponieważ Ty także masz same tylko zalety, warto odpowiedzieć sobie na kilka pytań:

jestem ambitny - spoko, wszyscy są ambitni - no poza wyjątkami które każdy potrafi wskazać, ale to margines. Co możesz wymienić jako pozytywny efekt swojej ambicji, którą potencjalny pracodawca przyjmie za zaletę?

jestem inteligentny - to znaczy: Mensa, jakieś szczególne dokonania na tym polu, a przede wszystkim - odróżniające Cię od reszty szarego tłumu?

chcę się rozwijać - od pewnego czasu wszystkie teksty o "rozwoju" śmieszą mnie coraz bardziej. Co zrobiłeś w kierunku swojego rozwoju SAM, w wolnym czasie nie zmuszany przez pracodawcę oraz szkołę/uczelnię? Nie chodzi o drobiazgi typu "przeczytałem książkę o pehapie".

jestem kreatywny - podaj przykłady realnej kreatywności: czyli wcielone w życie pomysły które przyniosły realną korzyść firmie. Pamiętaj, że kreatywnością nie jest np. konstrukcja zgrabnej klasy w c++, a na przykład wymyślenie, zaimplementowanie (niekoniecznie własnoręcznie) i wdrożenie jakiegoś pomysłu/produktu itp., który później jest używany i przynosi realne korzyści (np finansowe).

mam zdolności interpersonalne - życie weryfikuje takie stwierdzenia bardzo szybko. Odpowiedz sobie, jak zareagujesz na sytuacje: agresywny klient krzyczący do słuchawki, szef gbur czy nawet lajtowe rzeczy takie jak drobne tarcia w zespole. Czy spłynie to po tobie, czy może jednak będziesz budować niewidzialną, ale wyczuwalną atmosferę niechęci?

mam zdolności komunikacyjne - czy potrafisz poradzić sobie z sytuacją, w której pięć razy zadajesz pytanie klientowi (odpowiedź jest ci niezbedna do projektu), a on pięć razy odpowiada pisząc epopeje na 2 strony i znajduje się tam wszystko poza konkretną odpowiedzią na twoje pytanie?

niedziela, 3 października 2010

Zawiodę was

Hello. Tak zawiodę Was i będę kontynuować bloga. A co robiłem w ostatnim czasie? Otóż zajmowałem się przechodzeniem 70. levelu gry Frozen Bubble :) Ponieważ level jest nietrywialny, to jako osobna notka pojawi się solucja jak przejść ten o wiele trudniejszy niż pozostałe, etap doskonałej już długo gry.
Przez ostatni czas otrzymałem wiele wyrazów, w tym jeden szacunku ;) Od internetowych keyboard-warriorów będących jednocześnie biegłymi psychologami-amatorami dowiedziałem się że jestem:
- idiotą
- szczurem korporacyjnym
- debilem
- sfrustrowanym człowieczkiem
- ...and many more.

Za wszystkie powyższe komplementy dziękuję i postanawiam się nie poprawić. Blog będzie istniał dalej, nie róbcie sobie nadziei ;)

niedziela, 17 maja 2009

Jak dobrze być facetem

Nie, nie będzie o mobbingu:) Chyba że przez to rozumiemy wzajemną nienawiść kobiet do siebie. Czem to jest tak, że kiedykolwiek słyszę o kłótniach w pracy, prawie zawsze jest to siara pomiędzy dwoma kobietami? Kiedyś pisałem, że podziwiam HR za taki dobór pracowników, że nie ma u nas konfliktów. Jednak od pewnego czasu obserwuję postępujący problem pomiędzy dwoma babkami. Może konflikt wynika z tego, że jest to jedyny team w którym występują dwie kobiety (ogólnie lasek u nas jest mało). Wygląda to standardowo: bez krzyków i wydłubywania oczu, ale słowa i spojrzenia mówią wszystko. Widać że dwie babki najchętniej by się pozabijały. Mało by mnie to obchodziło, gdyby nie siedziały niedaleko ode mnie. Śmiało można postawić teorię, że jak zejdą się dwie laski to prędzej czy później każda z nich stwierdzi "ona jest pojebana" czy coś.
Q: dlaczego kobiety całują się na powitanie?
A: bo nie wypada im się pogryźć.

Nam to ryba

Tak sobie czytam ostatnio pl.praca.oferowana i oto co widzę:

Firma programistyczna Sirantis poszukuje do pracy w biurze we Wroclawiu
(lub pracy zdalnej) programisty z znajomością języka niemieckiego.

czyli albo u nas albo gdzieś indziej... nam to ryba

Do głównych zadań osoby zatrudnionej będzie należało uczestniczenie we wszystkich etapach cyklu rozwoju oprogramowania branżowego dla banków.
ale fajowsko

Oczekiwania w stosunku do kandydata:
- wykształcenie wyższe informatyczne lub pokrewne

czyli albo IT albo coś innego, nam to ryba

- bardzo dobra umiejętność programowania (język nieistotny)

czyli brainfuck może być :) albo C++, albo jakiś prehistoryczny, nam to ryba

- mile widziane (ale niekonieczne) wcześniejsze doświadczenie w programowaniu branżowych aplikacji dla banków

z doświadczeniem lub nie, nam to ryba

- mile widziana (ale niekonieczna) znajomość języka COBOL
umie cobola lub nie, nam to ryba

Spełnić wymagania - jest łatwo:) Ciekawe czy w stosunku do kandydata jest: "wypłacanie wynagrodzenia - mile widziane" ;) (ale nam to ryba)

niedziela, 10 maja 2009

Radio w pracy

Co za szczęście, że w open space obowiązuje zakaz puszczania muzyki/radia publicznie (ogólnie wszelki spokój jest wskazany). Ja słucham radia TOK FM przez net - oczywiście na słuchawkach. O ile jeszcze niedawno radio to potrafiło mnie wciągnąć na cały dzień praktycznie, to teraz jest gorzej. Codziennie rano cykliczny program EKG o gospodarce - tego typu tematy mnie interesują, więc z chęcią słucham - prowadzący jest bardzo dobry. Jednak potem zaczynają się słabizny. Anna Laszuk:

- czasem audycję ma ciekawą, ale jednak schodzi na psy (audycja 'komentarze radia TOK FM'). W jeden dzień o jej porze jest szefowa E. Wanat:

, którą cenię za dobre audycje. Niestety potem jest już gorzej - 'jeszcze więcej sportu', czyli audycja o tym czy w III lidze skoków przez konia lepszy jest Sosnowiec czy Tarnów. I te wywiady ze sportowcami z pytaniami 'czy cieszysz się że zdobyłeś medal'. No kiedy w końcu któryś powie 'nie kurwa, nie cieszę się!'. Nuda, jak można się interesować sportem, nigdy tego nie zrozumiem. Następnie jest 'blog fm' - program humanistyczny aż do bólu, ogólnie jednostajne ględzenie na mało konkretne tematy. Jeszcze niedawno było to tylko kilka razy w tygodniu, a chyba 2 razy w to miejsce było PIWO ('Program Informacyjny Wesoły Opiniotwórczy') prowadzony przez M. Lizuta:

, który śmiało można było uznać za najlepszy program tej stacji. Zapraszał fajnych gości (typu Olaf Deriglassof) - ogólnie pełny luz. No ale poszedł na dyra do Roxy FM więc PIWA już nie będzie, przynajmniej teraz nie ma. Dopiero o 15:45 program gospodarczy. Mało konkretów, niestety - coraz mniej.

sobota, 28 marca 2009

Co mnie wpienia

Temat rzeka, jako że ostatnio wymienialiśmy z kolegami swoje bolączki, więc podzielę się tutaj swoimi (dotyczą pracy):

- rżenie w biurze. Pisałem już o tym, mam wrażenie że niektórzy rżeją bo robią to także inni. A kto głośniej tym lepszy. A im grubsza baba - tym głośniejsza.

- ograniczenie ilości danych w "moje dokumenty". Ktoś wymyślił, że luserom trzeba limitować, by za dużo tam nie trzymali. Jeśli trzymasz zbyt dużo - nie można się wylogować. Więc lud niepokorny wyłącza laptopy na siłę (5 sekund power-off), jednak jest lepszy sposób - zakillowanie jednego procesu, który to monitoruje. Tak więc - jak zwykle działa to tylko na lamerię.

- tłok w kuchni. Wiadomo że jak jest jedna kuchnia 4m2 na 40 osób to nie dziwne że zagęszczenie może być duże, jednak spora część upatrzyła sobie to miejsce na "live-chaty". Ich wyprawa po kawę/herbatę to czasem i pół godziny, przez które ciężko jest się obsłużyć bo w kuchni tłoczniej niż w tramwaju rano. No i rżenie. (UPDATE: ci siedzący najbliżej już się wkurwili na kuchenne bydło)

- spotkania o niczym. Denerwuje mnie, że muszę chodzić na spotkania o rzeczach, które zwykłego człowieka nic nie obchodzą - jakieś wskaźniki tego i owego, zupełnie nieprzydatne.

- blokowanie internetu - jest tak oberżnięty, że z większości stron nie da się korzystać (pomijając to, że porty inne niż http(s) są całkowicie niedostępne).

- brak miejsca na parkingu. Czy ci ludzie nie mogliby używać komunikacji miejskiej? ;) Rozumiem jak ktoś dojeżdża spoza miasta lub z jego drugiego końca, ale sa tu typy którzy mają 2km do pracy i przyjeżdzają autami (bezdzietni kawalerowie, uprzedzając komentarze). To im się chce rano odśnieżac dłużej niż jechać? To jest typ mojej sąsiadki, która przy pełnym zdrowiu wjeżdża na parter windą - nigdy nie zrozumiem, pewnie później wieczór leżenia przed TV, fałdy rosną.

- niezdecydowane bydło w restauracji. Jak juz przychodzi żreć jeden z drugim, to wziąłby tacę, zamówił danie i poszedł zapłacić, GOTO END. Ale to zbyt trudne, najpierw trzeba się pokręcić, odbyć rozmowę z kucharzem (tzn zadać debilne z założenia pytanie: "czy to danie jest świeże?" Kucharz powinien odpowiedzieć kiedyś "nie kurwa, przeterminowane", narazie jednak jest cierpliwy i udziela jedynej słusznej odpowiedzi)

- zaglądający mi na monitory - co kogo obchodzi (poza bossem) co ja mam na ekranie?

- grzanie zimnej wody w czajniku. Skoro i tak nie grzejemy kranówy, tylko taką z dużej butli z dwoma kranikami ciepła/zimna, to po cholere podgrzewać zimną skoro można od razu ciepłą? Przychodzę sobie po herbatę a tu taki mistrz wlewa cały 2l czajnik zimnej wody - jak nic 5 minut grzania, bo woda w niebieskim kraniku jest przecież chłodzona.


- jak w kółko od fotela obrotowego wkręca mi się pasek leżącej obok torby

niedziela, 8 marca 2009

Domowe nawyki

Niestety - open space zmusza do współmieszkania z wielu innymi, którzy niestety zapomnieli, że biuro to nie dom u mamy i że:
- komórka - zarówno służbowa i prywatna - służy do noszenia przy sobie, nie do zostawiania na biurku! Jak już zostawiasz, cieciu, to ją wyłącz lub ścisz dzwonek. Co chwilę muszę wyciszać dzwoniące nieopodal komórki, bo właściciel poszedł na obiad a komóra sobie dzwoni. I to nie jakiś cichy dzwonek, ale ile fabryka dała! Do tego jego baba (lub klient) uparta, i dzwoni 2 minuty, jakby to tępe nie rozumiało, że jak ktoś nie odbiera 15 sekund - to nie odbiera i już.
- biuro to nie łazienka - na szczęście jest to rzadkie, ale są tu takie lale które na półkach/biurkach trzymają arsenał: kosmetyków, herbat, ciastek itp.
- wśród ludzi zachowujemy się kulturalnie - czyli chociażby - przez telefon rozmawiamy NIE KRZYCZĄC!!!
- komóry raz jeszcze: czy to takie trudne, by ustawić sobie nieinwazyjne dźwięki? A nie full głośno stare, burackie i nie śmieszne 'to sem ja, twoj telefon!' - jakby wszyscy nie słyszeli tego 5 lat temu i wtedy też było nieśmieszne. Albo hiciory polskich 'gfiazd' muzycznych. To samo dotyczy telefonów stacjonarnych.
- warto mieć porządek - spoko w chacie możesz mieć syf i kiłę, ale jeśli siedzisz obok mnie - to nie stawiaj kosza na śmieci, krzesła i innych rzeczy w przejściu, którym ludzie chodzą.
- kubki się myje, eksperymenty na brud i pleśń przeprowadzaj u siebie w domu
- jak przychodzisz do kolegi pogadać, to spoglądając na jego monitor nie wypinaj dupy by znajdowała się bliżej niż 0,5 m od mojej głowy. Nie wiem jak mama wychowywała, ale na biurkach się nie siada, więc jak odwiedzasz kolegę to przystaw sobie krzesełko albo stój.
- jeśli w kiblu się świeci i na zamku jest napis 'zamknięte' to oznacza, że drzwi są zamknięte i ich szarpanie ich nie otworzy. Czy chodziłeś do klasy z tymi co przy windzie wciskają przycisk przywołania kilkanaście razy?